Homilie podczas Eucharystii poprzedzającej konferencję poświęconą osobie Prymasa Tysiąclecia – kard. Stefana Wyszyńskiego, Lublin

W czytaniach biblijnych najpierw wysłuchaliśmy opowieści o tym, jak Saul został namaszczony na króla. Wcale nie szukał dla siebie godności królewskiej, nie zabiegał o nią. Posłuszny prośbie swojego ojca, wyszedł szukać oślic. Szukał oślic, a znalazł uznanie w oczach Pana i został namaszczony na króla. Tak Pan Bóg upatruje sobie odpowiednich ludzi do spełniania różnych posług.

Jak długo człowiek potrafi wsłuchiwać się w wolę Boga i być posłuszny Jego natchnieniom, ma większą pewność, że będzie robił to, do czego najlepiej się nadaje. Mądre posłuszeństwo jest wielką cnotą człowieka.

Ewangelia natomiast przypomina nam znaną scenę, gdy niektórzy faryzeusze robią Jezusowi wymówki, że zadaje się z grzesznikami. I wcale nie przekonuje ich – zdawałoby się – oczywista odpowiedź Jezusa, że przecież to chorzy potrzebują lekarza.

W „Zapiskach więziennych” kardynała Stefana Wyszyńskiego pod datą trzynastego marca tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku można znaleźć ciekawy wpis. Najpierw opisuje swój sen z nocy poprzedniej, kiedy szedł jakby Alejami Racławickimi w Lublinie ze swoim największym przeciwnikiem, który spowodował jego uwięzienie. Rano po wstaniu, podczas śniadania, dowiedział się, że zmarł on poprzedniego dnia. Skwitował to uwagą pełną wiary: on „już uwierzył, że Bóg jest i że jest jednak Miłością”.

Równie ujmujące są dalsze zapiski prymasa Wyszyńskiego dotyczące śmierci jego największego przeciwnika. Ubolewał, że zmarł „obciążony ekskomuniką kościelną” i zaraz wyjaśnił dlaczego: „dla mnie ta okoliczność jest wyjątkowo ciężka, że z mego powodu stanęła jeszcze jedna przeszkoda między Sprawiedliwym Sędzią a zmarłym”.

I pisał dalej: „tym więcej pragnę modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie skrzywdził. Jutro odprawię Mszę świętą za zmarłego; już teraz odpuszczam mojemu winowajcy, ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże Miłosierdzie”.

Jak dojrzale chrześcijańska to była postawa, jak bardzo odległa od tej, którą w Ewangelii prezentują faryzeusze, wypominający Jezusowi, że chce nawrócenia grzeszników.

Prymas Wyszyński pisząc o tym wszystkim, dodał na koniec: „Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”.

Tak się rodzą święci! Amen.

Lublin, 18.01.2020