Homilia podczas Mszy św. w intencji papieża Piusa XI

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,

Z wielkimi emocjami przewodniczę tej Mszy św. w intencji waszego wybitnego rodaka, błogosławionej pamięci papieża Piusa XI, który był moim znamienitym poprzednikiem w Nuncjaturze w Warszawie. Swoją delikatną misję rozpoczął jako wizytator apostolski Polski i Litwy 25 kwietnia sto lat temu, a rok później, 6 czerwca 1919 r. został mianowany nuncjuszem apostolskim, „pierwszym” nuncjuszem po odzyskaniu niepodległości przez Państwo Polskie. To on był jednym z architektów przywrócenia relacji dyplomatycznych między Stolicą Apostolską i Polską.

Wielkie zaangażowanie w misję powierzoną mu przez papieża Benedykta XV jeszcze bardziej uwidoczniło się przez fakt przyjęcia w dniu 28 października 1919 r. święceń biskupich w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.

Pamięć o nuncjuszu Achillesie Rattim jest ciągle żywa w Polsce i w wielu miejscach można zauważyć ślady jego obecności i posługi. Świadczą one o wybitnej pracowitości duchownego i dyplomaty, który pełnił swoją misję nieco ponad dwa lata.

W przyszłym roku Nuncjatura, we współpracy z Episkopatem polskim i instytucjami świeckimi i akademickimi, planuje różne wydarzenia, mające na celu upamiętnienie stulecia przywrócenia relacji dyplomatycznych między Stolicą Apostolską i Polską. Będzie miał w nich swoje miejsce również pierwszy Nuncjusz tego okresu, wasz ukochany Rodak. Ja zaś czuję się zaszczycony, że mogę być jego pokornym następcą.

Serdecznie dziękuję Międzynarodowemu Centrum Studiów i Dokumentacji Piusa XI za zaproszenie do Desio i gratuluję działalności, którą pełni przez lata, aby zachować żywą pamięć o papieżu Piusie XI.

Pozdrawiam po bratersku arcybiskupa Mediolanu Mario Delpini, ks. Gianni Cesena, prepozyta tutejszej bazyliki, w której późniejszy papież Pius XI otrzymał chrzest; pozdrawiam kapłanów, osoby konsekrowane, władze świeckie i wszystkich wiernych, którzy przybyli, aby uczestniczyć w tej Mszy św. i wspominać papieża Piusa XI.

 

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,

Chcę zatrzymać się wraz z wami na Słowie Bożym, którego wysłuchaliśmy.

1. Dzisiejsze czytania mówią o tym, co jest najważniejszą cechą Boga: o Jego miłosierdziu. W pierwszym czytaniu Izajasz przypomina: „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą” (Iz 54,10).

W ostatnich czasach temat miłosierdzia często jest poruszany przez papieży, biskupów, kapłanów, zdecydowanie częściej niż kiedyś. Bo dzisiejsze czasy potrzebują doświadczać czułości Boga i stąd papież Franciszek dał nam Jubileuszowy Rok Miłosierdzia; dziś bardziej niż kiedykolwiek człowiek powinien prosić o łaskę Jego nieskończonego miłosierdzia: „Stajemy przed Tobą, Panie, ze wstydem za to, co człowiek stworzony na Twój obraz i podobieństwo jest w stanie zrobić. Pamiętaj o nas w swoim miłosierdziu” (papież Franciszek).  Msza święta w rycie ambrozjańskim rozpoczyna się od uroczystej proklamacji Zmartwychwstania naszego Pana, które jest najbardziej wyrazistym owocem Bożego miłosierdzia, Bożej miłości. Jezus zmartwychwstały ostatecznie otworzył na oścież bramę Bożego miłosierdzia. Od nas zależy, czy przekroczymy ją z drżącym sercem i wielką pokorą.

Rzeczywiście, możemy pomylić rolę, gdy z arogancją zachcemy stanąć przed Bogiem z roszczeniami faryzeusza, którzy zamiast patrzeć na niezmierzoną miłość Ojca, wylicza swoje zasługi i – pogardzając innymi – chwali sam siebie. To jest subtelne ryzyko, które każdemu grozi! Gdy mówimy dużo o miłosierdziu, ale nie doświadczamy go we własnym życiu, możemy spłycić rzeczy rzeczywiście najistotniejsze; możemy zamienić to, co jest źródłem naszego życia duchowego, w coś, co jest zupełnie nam obce i w niczym nie dotyka naszej duszy, aby ją przemienić.

Mówienie o Bogu bez doświadczania tego Boga, to jakby opisywać piękno krajobrazu komuś, kto nie widzi. Nie wiem jak możemy się wysilać, ale nigdy nie damy rady opisać mu tego przepastnego piękna, które daje się odkryć jedynie w kontemplacji!

Dziś największym wrogiem, który przeszkadza we wzrastaniu słowa Bożego, są kolce, które sami hodujemy. Są jak ogrodzenie, jak bariera, która zagradza drogę Bogu do wejścia w nasze życie ze swoją kreatywną nowością! Dla faryzeusza, który uważał się za prawego, bo wypełniał przepisy prawa Bożego, ogrodzeniem było jego poczucie samowystarczalności. Był człowiekiem doskonale zorganizowanym. Dobrze wykształconym, świetnie przygotowanym do pełnienia swoich zadań; znał Pismo Święte na pamięć i potrafił je interpretować; znał Prawo i praktyki pobożne. Pewnie każdy jego dzień był perfekcyjnie poukładany, pełen obowiązków do spełnienia, wśród których była też modlitwa, jak to Prawo przepisywało. Faryzeusz jest człowiekiem zamkniętym w murach swojej doskonałości.

Dla nas, być może, płotem z drutu kolczastego jest niemożliwość podniesienia wzroku z powodu przepracowania, tysiąca obciążających nas zadań, które nie pozwalają nam usłyszeć mówiącego Boga. Wielu z nas wieczorem idzie spać z ciężkimi, przytłaczającymi myślami: ile jeszcze mam do zrobienia… Martwimy się na zapas, zapominając być może, że dane są nam wielkie możliwości, nieskończone sposobności, aby znaleźć siłę i powyrywać kolce, które nas otaczają. Czasami wydaje się, że wszystko spada na nasze ramiona: rodzina, praca, moc obowiązków… Takie udręki dość często prowadzą do samotności i są przedsionkiem depresji. Ilu z nas czuje się osamotnionych w podejmowaniu problemów w pracy, we własnym codziennym życiu, a nawet samotnych wobec oczekiwań, jakie budzi w nas nasz wewnętrzy świat. Rzeczywiście, w takich warunkach jest trudno, aby wzrastała wiara i aby miłosierdzie Boże sprawiało, że rozkwita nasze wewnętrzne sanktuarium!

2. Popatrzmy więc z jeszcze większą nadzieją, płynącą z dzisiejszej Ewangelii, na postać celnika, którym pogardzał „sprawiedliwy faryzeusz”. Bo tak było. Faryzeusz w swojej modlitwie dystansuje się od innych, a przed Bogiem nie ma sobie nic do zarzucenia, bo uważa, że jest święty! Zakłada, że wszystko, co ma, osiągnął własnym wysiłkiem, swoją osobistą pracą; zupełnie zapomina o Bożej łasce. A inni? Innych uważa za zdzierców, oszustów, cudzołożników. Faryzeusz żyje całkowicie otoczony przez kolce, które sam sobie wyhodował, i te kolce zakrywają mu niebo. A jeśli niebo jest zakryte, nigdy nie zobaczy słońca. Tak właśnie jest, Pan Bóg otwiera się przed pokornymi, a zamyka się przed zadufanymi w sobie i zarozumiałymi. Celnik nie jest zadowolony ze swego życia, ze swego postępowania; inaczej nie prosiłby Boga o litość. Czuje się wprost niegodny Bożego wejrzenia. Nie należy do klanu faryzeuszy, więc jego modlitwa jest króciutka, ale szczera: Boże, mniej litość dla mnie, grzesznika. W tych niewielu słowach zawarte jest głębokie doświadczenie Boga. Celnik jest nadzwyczajnym typem człowieka: widzi, że jego aktualne życie go nie zadowala. Żyje w niejakim kryzysie, w pewnej pustce, i właśnie dlatego idzie do świątyni, ale nie aby się pysznić przed Bogiem, tylko aby prosić Go o miłosierdzie. Paradoksalnie ta jego desperacja staje się ozdrowieńcza. I dlatego to on wraca usprawiedliwiony do domu. On, a nie „doskonały” faryzeusz, który nie czuje potrzeby Boga, czując się samowystarczalny, skupiony tylko na sobie. Papież Franciszek przypomina nam, że „modlitwa celnika jest modlitwą osoby biednej i jest Bogu miłapodczas gdy modlitwa faryzeusza obciążona jest balastem próżności… trzeba być jak celnik, przejrzystym: stawać przed Bogiem w pokorze. Każdy pokorny może patrzeć na Boga i prosić Go, aby dobroć Boga do niego przyszła”.

3. Wielu z nas ma żal do Boga, że niestety jesteśmy niszczeni przez pośpiech obecny w naszym życiu. Św. Augustyn, po przeżyciu wielu lat z dala od Boga, rozczarowany zwraca się do Boga, aby mu wyznać: „O Panie, niespokojne jest moje serce, dopóki nie spocznie w Tobie!” Są tacy, co popadają w różne uzależnienia; inni zamykają się we własnym bólu; są tacy, którzy nie są w stanie podnieść się z przygnębienia; inni uciekają w samotność, pielęgnują swój strach przed ludźmi i cierpią bezużyteczne udręki!

Drodzy Przyjaciele, papież Pius XI lubił mawiać: „Nikt nie uważa, że świętość jest domeną nielicznych. Wszyscy jesteśmy do tego zobligowani, bez żadnych wyjątków”. Uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. przypomina, że świętość jest w zakresie możliwości każdego, wystarczy, że uwolnimy się z kolczastego ogrodzenia, że będziemy pokorni przed Bogiem i damy się ogrzać ciepłem Jego miłosierdzia, w którym zacznie kwitnąć dobro. Jesteśmy błogosławieni, bo dziś jesteśmy bliżej Boga, niż byliśmy wczoraj. Ważne, aby nie przegapić tej szansy przez zapracowanie, przez trudności życia codziennego, przez zagłuszanie myśli, które w nas wznoszą się do Boga. Wasze łzy dnia codziennego mogą stać się zaczynem prawdziwego pocieszenia, które jest prawdziwym wyzwoleniem i czasem przeżywanym w obecności samego Stwórcy. To jest rzeczywistość, której nie da się opisać, ją można tylko samemu przeżyć. Którzy dziś płaczą, są już na przedmieściach szczęścia. Miejcie ufność w Bogu. On wie, co robi względem każdego z nas, nie traćmy zaufania. Zachęcam was do modlitwy słowami celnika: Boże, mniej litość dla mnie, grzesznika.  Bo to jest modlitwa, która nas rzeczywiście uwalnia.

Nie warto być jak faryzeusz! Porównywanie się z innymi jest manipulacją względem Boga, który widzi wszystko. Gorycz życia często wypływa z tego, że mówimy sami do siebie: „inni mają lepiej”! I pytamy się: dlaczego Bóg mnie tak bardzo doświadcza? Dlaczego ciepię bardziej od innych? Czyżby Bóg nie był sprawiedliwy? Bóg jest sprawiedliwy. Ale dla każdego z nas pisze naszą własną „księgę”. Bóg troszczy się o każdego z nas według własnego planu, który zasadza się na miłości i na miłosierdziu. Natomiast tym, czego nam brakuje, jest ufność. I stąd Bóg nas dziś prosi: Zaufajcie mi, dzieci moje, dobrze wiem, co robię! „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą”.

Maryjo, Matko Miłosierdzia, każdego dnia wskazuj nam drogę, na której będziemy mogli lepiej słuchać, naśladować i świadczyć o Twoim Jednorodzonym Synu, i żyć w pokorze i wdzięczności przez wszystkie dni naszego życia. Amen.